Zgrupowanie Kadry Wojewódzkiej Młodzików - Rybnik.
17-23 kwietnia 2006 r.
powrót

Jak było w Rybniku?

Diana: Mam zacząć od pierwszego dnia?

Nie. Powiedz, co najbardziej zapamiętałaś.

Di: Placki po węgiersku.

Wojtek?

Wojtek Kosmala: Kurczak z frytkami!!!

A poza tym?

Di: Cieplutko było, do południa czekaliśmy na wiatr, można było posiedzieć na brzegu, na słoneczku, porozmawiać. Był Kraków, Warszawa, Rybnik, Mrągowo, prawie cała Polska. Zaliczyliśmy śląskie wesele, byliśmy na wycieczce w Rybniku, na basenie.

No tak, a z żeglarskich spraw?

Di: Z żeglarskich spraw to zapamiętam ten "wygwizdów" w niedzielę, w drugim wyścigu. Przyszła burza, deszcz i silne szkwały. Niektórzy nie mieli siły zrobić zwrotu przez rufę i robili sztagi. Siedzieliśmy na wodzie do siódmej wieczór, bo wcześniej dwa dni nie było wiatru.

WK: Podczas tej burzy, na pełnym, siedziałem na rufie przy sterze, a i tak dziób wjeżdżał pod wodę. Nie mogłem wybalastować szkwałów. Przez cały wyścig wisiałem za burtą - bałem się wejść do środka, żeby sięgnąć do miecza i trochę go wyciagnąć. Co chwila przychodziły szkwały, kto się zagapił to go wywracało.

A jak się udawały starty?

WK: Do mnie chłopaki krzyczeli: - "Mały! Gdzie się wpychasz? Spadaj stąd, bo cię piii..., piii... 'wysadzimy'."

Co to znaczy?

WK: No, wiesz, różnych słów używali... a to, ze mnie 'wysadzą' to oznacza, że mnie wyprotestują. Zmówią się we dwójkę, złożą protest i będę zdyskwalifikowany.

A mieli za co protestować?

WK: No nie, ale jak ich jest dwóch, a ja jeden, to komu sędzia uwierzy?

No i co robiłeś?

WK: Pchałem się ile wlezie!

A oni?

WK: Popatrzyli na siebie, złapali mnie za burty, jeden z jednej, drugi z drugiej strony i fruuuu ...wypchnęli mnie do tyłu. A potem - ale nie mów nikomu - podrumplowałem trochę i odepchnąłem jednego. Trochę piii...kał ale poszedł sygnał do startu więc każdy pognał do przodu.

Na starcie jest walka "na noże". Rumplują, rozpychają się łokciami. Ze sprzętu to wióry lecą. Jak jeden we mnie wjechał, to myślałem, że mi ster rozwali.

To startowałeś z pierwszego rzędu?

WK: Na ogół tak. Tylko, że bardzo kręcił wiatr. Ustawiałem się przy komisji, a tu nagle szła odkrętka i wygrywali ci, którzy zdążyli dopłynąć i wystartować z boi.

Di: Na treningach zadawaliśmy szyku krótkofalówkami. Mieliśmy słuchawki w uchu i tata od razu nam mówił co poszło źle. Tak jest trochę łatwiej się nauczyć.

Ale nie zawsze braliśmy słuchawki, bo jak kiedyś dobrze nam poszło w kilku wyścigach zorganizowanych na treningu to mówili, że nam tata podpowiada, więc chcieliśmy spróbować bez słuchawek.

A jak szło na treningach?

Di: Mnie denerwuje jak jest słaby wiatr ...ale Wojtkowi wtedy idzie dobrze i zawsze jest w czołówce. Piotrek Ogrodnik go tylko objeżdża i czasami ktoś jeszcze.

WK: No bo ja jestem lekki i jadę. Ale na regatach wiało silniej i Dianie poszło lepiej.

Pojechalibyście jeszcze raz?

Di: Pewnie.

WK: ...ale nie na tak długo ...i żeby było więcej wiatru.

Trener?

Janusz Kasiak: Faktycznie przydałoby się znacznie więcej wiatru. Mimo to kawał programu udało się zrealizować. Rozpisałem sobie wszystko dokładnie na kilku kartkach Były starty, zwroty, były wyścigi z innymi ekipami, było "mieszkanie na wodzie" - siedem godzin z krótką przerwą na obiad. Na początku roku bardzo ważne jest opływanie. Inne ekipy wyjeżdżają w marcu do Włoch, na Chorwację, do Hiszpanii, a my w tym czasie możemy najwyżej jeździć na nartach, po czym od razu trzeba jechać na eliminacje OOM do Pucka. Dlatego kwietniowe pływanie jest bardzo ważne.

Zdjęcia z treningów pochodzą ze strony Uczniowskiego Klubu Żeglarskiego "Horn" Kraków