Joanna Dobrut - od optimista do lasera -
Moja przygoda z Optymistem …zaczęła się pięć lat temu, miałam wtedy 11 lat. Szukałam jakiegoś zajęcia - najbardziej chciałam nurkować z butlą i wspinać się po ściance.
Przez przypadek trafiłam za stronę internetową Klubu Żeglarskiego w Kielcach i zainteresowało mnie to. W najbliższą niedziele poszłam z mama na festyn nad zalewem. Dowiedziałam się tam więcej o klubie i widząc pływające łodzie po wodzie spodobało mi się to, więc postanowiłam spróbować i zapisałam się do klubu. Był to lipiec 2007 roku.
Gdy pierwszy raz schodziłam na wodę nie miałam jeszcze odpowiednich butów ani ubrań, więc zeszłam w tym, co się nadawało. Uczył mnie Pan Robert Majewicz pokazał mi podstawy żeglarstwa i nauczył nazw poszczególnych części jachtu i żagla. Miałam wtedy UKS-a - łódkę szkoleniowa - i niebieski żagiel, należałam do programu Nicea Błękitne Żagle. Nad zalewem poznałam Pawła, który zaczął pływać dwa tygodnie wcześniej niż ja.
Po dwóch tygodniach pływania wystartowałam w moich pierwszych regatach
klubowych i zajęłam drugie miejsce za Pawłem. Zdobyłam wtedy mój pierwszy puchar bardzo się wtedy cieszyłam. Potem nadeszły regaty w Tychach była to duża impreza Błękitnych Żagli startowało około 200 łódek i (z tego, co pamiętam) byłam 54. Do końca sezonu wystartowałam jeszcze na paru regatach cały czas poprawiając swoje umiejętności.
Od nowego sezonu zaczęłam trenować pod okiem Pana Janusza Kasiaka na Cedzynie. Przeszłam wtedy do grupy B, ponieważ miałam za dużo lat na Niveiki. Musiałam też zmienić żagiel z niebieskiego na biały i mama kupiła mi regatówkę.
Treningi organizowane były, co tydzień w soboty i niedziele. Na Cedzynie oprócz mnie trenowali również Basia, Hubi, Marcin, Paweł, Wojtek i Piotrek. Zdobywaliśmy wtedy nowe umiejętności a po każdym treningu była odprawa, czyli krótkie omówienie tego, co na wodzie robiliśmy dobrze a co źle. Do wakacji startowaliśmy w kilku regatach miedzy innymi na Jeziorze Czorsztyńskim w Kluszkowcach. Zdobyłam wtedy mój największy puchar za 1 miejsce.
Gdy nadeszły wakacje, na początku lipca pojechaliśmy na dwu tygodniowy obóz do Międzybrodzia. Bardzo miło spędziliśmy tam czas, choć niekiedy nie było łatwo zwłaszcza, gdy bardzo mocno wiało. Mimo wszystko bardzo dobrze zapadł mi w pamięci ten obóz. W drugiej połowie sierpnia pojechaliśmy na bardzo ważne regaty – Międzywojewódzkie Mistrzostwa Młodzików do Wilczej Woli. Zdobyłam puchar i medal za 3 miejsce wśród dziewcząt a walczyłam do ostatniego wyścigu.
W roku szkolnym 2008/2009 trenowaliśmy razem do końca sezonu. Przez zimę Pan Janusz zorganizował nam zajęcia teoretyczne, na których mówiliśmy o teorii pływania na słabym i silnym wietrze, taktyce prowadzenia łódki, o przepisach i o wszystkim innym, o czym tylko się dało.
Następny sezon nadal pływałam w grupie B. Plan tego sezonu był podobny treningi odbywały się w weekendy na obóz pojechaliśmy do Międzybrodzia. Solidnie przepracowaliśmy dwa tygodnie, po których do końca miesiąca mieliśmy wolne od żeglarstwa żeby odpocząć i zregenerować siły. Niestety tym razem na MMM nic nie zdobyłam.
Niebawem rozpoczął się rok szkolny byłam wtedy w I klasie gimnazjum wiec wszystko było dla mnie nowe. Sezon zakończył się oczywiście regatami, a zimą mięliśmy zajęcia teoretyczne z małą zmianą, bo przed zajęciami chodziliśmy na basen.
Rozpoczynający się sezon był dla mnie czymś nowym, ponieważ przeszłam do grupy A. Na pierwsze regaty pojechałam nad morze do Pucka na tygodniowy obóz w kwietniu – było bardzo zimno a gdy wpadłam do wody okazało się, że nie jest ona zbyt ciepła, nie było miło. Bardzo podobało mi się morze i pusta, wiosenna plaża. Do Pucka pojechałam z innym klubem, ale zaprzyjaźniłam się z nimi i było miło. Nauczyłam się pływać na fali, co wcale nie jest takie proste jak by się mogło wydawać. Podczas pobytu tam odbyły się 1 eliminacje do Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży. W ciągu roku są trzy takie eliminacje a olimpiada jest pod koniec sierpnia. Na 2 eliminacje pojechałam do Kamienia Pomorskiego niestety wiało tam strasznie mocno i nie dawałam sobie rady z wybalastowaniem łódki.
Na obóz wakacyjny pojechałam też do Pucka, ale tym razem z moim klubem. Mieszkaliśmy w przytulnym domku z miłym właścicielem. Szło mi już trochę lepiej z pracą na fali, ale wciąż wiele musiałam ćwiczyć. Wciągu tego obozu odbyły się regaty w Łebie, czyli na otwartym morzu, ale niestety nic nie wiało. Pod koniec tych dwóch tygodni odbyły się 3 i ostatnie eliminacje w Gdyni. Po powrocie znowu mieliśmy wolne i w sierpniu pojechałam na Olimpiadę do Sławy. Bardzo się wtedy cieszyłam. Na każdej olimpiadzie jest uroczyste rozpoczęcie. Przedstawiciele każdego województwa niosą tabliczki z nazwą województwa i jego herbem. Ja niestety musiałam iść sama, ponieważ nikt inny z mojego kluby nie był nawet w grupie A. Po wciągnięciu bandery narodowej na maszt rozpoczęły się regaty. Do klubu wróciłam z jednym punktem.
W nowym roku szkolnym 2010/2011 spuścili wodę z Cedzyny, ponieważ trzeba było uszczelnić tamę wiec regat na zakończenie sezonu nie było. Ale przed zakończeniem sezonu wystartowaliśmy w regatach matchrancingowych, które polegają na walce zespołów składających się z czterech zawodników. Poszło nam świetnie, zajęliśmy 1 miejsce, dostaliśmy puchar i upominki. Niestety puchar był jeden a nas czworo.
Zimą, jak co roku, odbywały się zajęcia teoretyczne po basenie a w lutym pojechaliśmy do Koniakowa pojeździć na nartach i na snowboardzie. Niestety, na Cedzynie nadal nie było wody, więc nie mieliśmy gdzie trenować, dlatego gdy była taka możliwość jeździliśmy na regaty. Ja znowu bez mojego klubu pojechałam z zaprzyjaźnionym klubem z Krakowa do
Pucka na tygodniowy obóz. Na 1 eliminacjach do olimpiady mnie nie było.
Pojechałam na drugie do Nieporętu niedaleko Warszawy na Zalew Zegrzyński. 1 lipca nasz klub pojechał na obóz 17-sto dniowy do Pucka. Spaliśmy tam gdzie rok temu. Codziennie mieliśmy 10 minut biegania i rozgrzewkę. Po powrocie odpoczęliśmy półtora tygodnia i pojechaliśmy do Poznania na regaty a zarazem na 3 eliminacje. Z tej eliminacji dostałam się na olimpiadę. Po dwóch tygodniach, 12 sierpnia pojechałam na Olimpiadę Młodzieży do Nieporętu.
Było oczywiście uroczyste rozpoczęcie i niesienie tabliczek (znowu niosłam sama :) Przez pierwsze dwa dni nie zeszliśmy na wodę, ponieważ nic nie wiało i to nie miało najmniejszego sensu, kolejne dwa dni minęły powoli na wodzie, bo raczej słabo wiało. Po zakończeniu oczywiście wrzuciliśmy do wody osoby z pierwszych miejsc i pojechaliśmy do domu. To były moje ostatnie regaty na Optymiście.
Cieszę się, że zaczęłam żeglować i chcę nadal pływać, ale na większej i szybszej łódce, ponieważ Optymist jest już dla mnie za mały. Żeglarstwo to bardzo interesujący sport, choć czasami bywa ciężko. Na regatach poznałam wiele fajnych osób. Zachęcam wszystkich żeglowania i pozdrawiam.